Pan Tadeusz, Zamek (Lengyel)
Kto z nas tych lat nie pomni, gdy, młode pacholę, Ze strzelbą na ramieniu świszcząc szedł przez pole, Gdzie żaden wał, płot żaden nogi nie utrudza, Gdzie przestępując miedzę nie poznasz, że cudza! Bo na Litwie myśliwiec, jak okręt na morzu, Gdzie chcesz, jaką chcesz drogą, buja po przestworzu! Czyli jak prorok patrzy w niebo, gdzie w obłoku Wiele jest znaków widnych strzeleckiemu oku, Czy jak czarownik gada z ziemią, która głucha Dla mieszczan, mnóstwem głosów szepce mu do ucha. Tam derkacz wrzasnął z łąki, szukać go daremnie, Bo on szybuje w trawie jako szczupak w Niemnie; Tam ozwał się nad głową ranny wiosny dzwonek, Również głęboko w niebie schowany skowronek; Ówdzie orzeł szerokim skrzydłem przez obszary Zaszumiał, strasząc wróble jak kometa cary; Zaś jastrząb, pod jasnymi wiszący błękity, Trzepie skrzydłem jak motyl na szpilce przybity, Aż ujrzawszy śród łąki ptaka lub zająca, Runie nań z góry jako gwiazda spadająca. Kiedyż nam Pan Bóg wrócić z wędrówki dozwoli I znowu dom zamieszkać na ojczystej roli, I służyć w jeździe, która wojuje szaraki, Albo w piechocie, która nosi broń na ptaki; Nie znać innych prócz kosy i sierpa rynsztunków, I innych oprocz domowych rachunków! Nad Soplicowem słońce weszło, i już padło Na strzechy, i przez szparę w stodołę się wkradło; I po ciemnozielonym, świeżym, wonnym sianie, Z którego młodzież sobie zrobiła posłanie, Rozpływały się złote, migające pręgi Z otworu czarnej strzechy, jak z warkocza wstęgi; I słońce usta sennych promykiem poranka Drażni, jak dziewczę kłosem budzące kochanka. Już wróble skacząc świerkać zaczęły pod strzechą, Już trzykroć gęgnął gęsior, a z nim jak echo Odezwały się chorem kaczki i indyki, I słychać bydła w pole idącego ryki. Wstała młodzież, Tadeusz jeszcze senny leży, Bo też najpóźniej zasnął; z wczorajszej wieczerzy Wrócił tak niespokojny, że o kurów pianiu Jeszcze oczu nie zmrużył, a na swym posłaniu Tak kręcił się, że w siano jak w wodę utonął, I spał twardo, aż zimny wiatr w oczy mu wionął, Gdy skrzypiące stodoły drzwi otwarto z trzaskiem I bernardyn ksiądz Robak wszedł z węzlastym paskiem, "Surge, puer!" wołając i ponad barkami Rubasznie wywijając pasek z ogórkami. |
|